Grupa Wsparcia "Amazonki"

Amazonki z wizytą u wrocławskich krasnali

W dniach od 5 do 7 maja 2017 roku spełniło się nasze marzenie, aby odwiedzić stare piastowskie miasto Wrocław. Wystarczyło wsiąść o godz. 605 do pociągu TLK w Gdyni i wysiąść po 6 godzinach podróży na jednym z najładniejszych dworców kolejowych w Polsce. Tam już na nas czekały wrocławskie koleżanki Amazonki - Magda i Grażynka. Dzięki ich pomocy bezbłędnie dotarłyśmy całą grupą tramwajem 0P do naszego hostelu „WROCLOV” przy ul. Wąskiej 5. Grażynka towarzyszyła nam tego dnia do wieczora, za co jej bardzo serdecznie dziękujemy. Zwiedzanie rozpoczęłyśmy od najstarszego w Polsce Ogrodu Zoologicznego, a w nim nowoczesnego Afrykarium, jedynego na świecie tematycznego oceanarium poświęconego wyłącznie faunie Afryki. Wieczorem spektakl pt. „Rat Pack” w teatrze muzycznym „KAPITOL”. Jego bohaterami byli idole naszej młodości, między innymi - Frank Sinatra, Ella Fitzgerald, siostry „Sisters”. Jadąc do teatru tramwajem szczególne wrażenie zrobiła na nas zaśpiewana przez jakiegoś aktora tego teatru zapowiedź zbliżającego się przystanku: „Ar-ka-dy Kaaa-piii-toool”.

Następnego dnia, po śniadaniu udajemy się na zwiedzanie „Panoramy Racławickiej, monumentalnego malowidła o długości 114 m i wysokości 15 m, przedstawiającą zwycięską bitwę Polaków nad Rosjanami pod Racławicami w kwietniu 1794 roku. Pomysłodawcą uczczenia bitwy - w jej setną rocznicę, był lwowski malarz Jan Styka, który zaangażował do prac nad nią wybitnych artystów, m.in. Wojciecha Kossaka, Tadeusza Popiela, Teodora Axentowicza, Włodzimierza Tetmajera. Prace nad obrazem trwały dziewięć miesięcy. Wybudowana w parku Stryjeńskim rotunda, w której prezentowana była Panorama Racławicka, to jedna z atrakcji Lwowa na przełomie XIX i XX wieku, a obecnie Wrocławia i całej Polski. Robi niesamowite wrażenie.

Dalej zwiedzamy miasto z panią przewodniczką. Zaczynamy od Rynku we Wrocławiu.

Wrocławski Rynek ma niemal 3,8 hektara i należy do największych dawnych placów targowych w Polsce. Przyciąga urokiem zabytkowych kamienic, żywiołowością i klimatem wyjątkowego centrum europejskiej metropolii. Po przerwie na kawę i odpoczynku przy fontannie udajemy się obok sławnego gotyckiego Ratusza na Ostrów Tumski, otoczony wodami Odry dawny gród, który dał początek miastu, skrywający wspaniałe zabytki architektoniczne. Najokazalsze z nich to odbudowane po wojennych zniszczeniach gotycka katedra św. Jana Chrzciciela oraz kościół Świętego Krzyża. Przechodzimy w milczeniu , aby spełniły się najskrytsze nasze marzenia, przez Most Tumski, który od kilkunastu lat jest popularnym miejscem spotkań zakochanych. Tradycją stało się wieszanie na nim kłódek (kluczyki do nich wrzucane są do Odry), na znak trwałości uczucia łączącego pary.

Jest piękna, wiosenna pogoda, kwitną bzy, pora więc na krótką przejażdżkę parostatkiem „Wiktoria” po Odrze do Ogrodu Japońskiego. Po drodze mijamy Most Grunwaldzki, nad nami przemieszczają się wagoniki Kolejki linowej Polinka. Ma ona 380 m długości, jej przejazd nad Odrą trwa ok. 2-2,5 min. Wagoniki kursują około siedmiu metrów nad wodą. Jedna stacja kolejki gondolowej Polinka znajduje się przy gmachu C-13 Politechniki Wrocławskiej na Wybrzeżu Wyspiańskiego, druga – przy ul. Na Grobli, vis-à-vis GeoCentrum.

Nad Odrą kursują dwa wagoniki, każdy pomieści 15 osób. W ciągu godziny może przewieźć nawet 370 osób. Podczas przejazdu można oglądać Most Grunwaldzki i dom na wodzie, a w głębi Ostrów Tumski. Natomiast od strony wschodniej widać bulwar Politechniki i wieżę ciśnień. Nazwę – Polinka – wymyślił Grzegorz Pac, student mechatroniki na Politechnice Wrocławskiej.

Wysiadamy koło znanego już nam Ogrodu Zoologicznego i idziemy spacerkiem obok Hali Stulecia, jednego z największych dzieł architektury XX wieku. Oryginalna konstrukcja Maxa Berga znajduje się na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Mijamy Iglicę. Jest to jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów architektonicznych we Wrocławiu. Ta stalowa konstrukcja ma 96 metrów i 30 cm wysokości i waży 44 tony. Stalowa Iglica stanęła przy Hali Stulecia w 1948 r. z okazji Wystawy Ziem Odzyskanych.

Dalej przechodzimy Pergolą, która powstała w 1913 roku przy okazji Wystawy Stulecia. To popularne miejsce spacerów, sesji zdjęciowych, koncertów.

Fontanna Multimedialna we Wrocławiu - jest największą w Polsce i jedną z największych w Europie. Zajmuje powierzchnię bliską 1 hektara, a na jej dnie umieszczono aż 800 punktów świetlnych, trzysta dysz wodnych oraz trzy dysze ogniowe.

Relaksujący spacer po uroczym Ogrodzie Japońskim kończy spotkanie z panią przewodniczką. Teraz czas na wystawny obiad w barze studenckim, do którego zaprowadziła nas nasza dzielna Magda i spotkanie w siedzibie Amazonek wrocławskich przy ul. Hirszfelda 12 z pozostałymi koleżankami. Atmosfera była tak przyjemna, że pożegnałyśmy się dopiero około godziny 2100. Wieczorem jak zwykle na każdym naszym wyjeździe -wspólna zabawa w kalambury już w hostelu.

Ostatni dzień to zwiedzanie Muzeum Narodowego. Muzeum Narodowe od 1947 roku zajmuje gmach dawnej Rejencji - Zarządu Prowincji Śląskiej. Jego zbiory prezentowane są także w Pawilonie Czterech Kopuł w pobliżu Hali Stulecia, jego oddziałem jest Panorama Racławicka.
W budynku przy pl. Powstańców Warszawy na stałe pokazywane są m.in. wystawy sztuki średniowiecznej, sztuki śląskiej od XIV do XVI wieku, oraz sztuki polskiej do XIX wieku.

Do najcenniejszych dzieł w kolekcji Muzeum Narodowego należą m.in. „Madonna z Jezusem i św. Janem” Agnolo Bronzino, „Pejzaż zimowy z łyżwami i pułapką na ptaki” Pietera Brueghela Młodszego oraz „Portret chłopca” Jeana Chardina. Obejrzałyśmy też spory zbiór dzieł Jana Matejki z imponującym obrazem „Śluby Jana Kazimierza”.

Podczas zwiedzania miasta cały czas towarzyszyły nam wrocławskie krasnale. Jest ich setki w rozmaitych miejscach. Istnieje również specjalna mapa ich rozmieszczenia w mieście, bo do niektórych jest trudno trafić i łatwo je przeoczyć. Naszym wędrówkom przyglądały się między innymi krasnale:

Życzliwek -to jeden z najpopularniejszych wrocławskich krasnali. Wszędzie go pełno – promuje ideę życzliwości, prowadzi bloga, jest obecny również na Facebooku. Doczekał się nawet swojego święta.

Wodziarz - przysiadł na pompie, na wrocławskim Rynku. Dla lepszej równowagi zaopatrzył się w pałąk z dwoma wiadrami. W ciepłe dni chętnie podzieli się z wami wodą dla ochłody. Twierdzi, że pomaga ona też na „syndrom dnia poprzedniego”, a nawet wygładza zmarszczki – niezły dowcipniś z tego Wodziarza.

Ślepak i Głuchak - obok W-Skersa należą do trójki niepełnosprytnych krasnali Wrocławia. Razem patrolują miasto w poszukiwaniu barier architektonicznych, utrudniających im życie. Starają się na swój krasnali sposób zmieniać sposób myślenia o osobach niepełnosprawnych i zachęcać je do większej aktywności.

Syzyfki

Gdyby urządzić konkurs na najpopularniejsze krasnale we Wrocławiu, Syzyfki z pewnością znalazłyby się w pierwszej trójce laureatów. Z biegiem czasu te dwa pracowite krasnale zaczęły wyrastać na jeden z głównych symboli Wrocławia. Znają je doskonale mieszkańcy miasta i turyści, którzy niezmiennie darzą je ogromną sympatią. Choć niezbyt rozgarnięte, Syzyfki z łatwością zdobyły sobie serca ludzi.

Ogorzałek i Opiłek

Co za zaskakujące i mylące ksywki przybrały te dwa krasnale. Pewnie ze strachu przed Strażą Miejską, by się nie zorientowała, czym zajmują się przy ul. św. Mikołaja. Nie bacząc na zakazy – polewają gorzałę i opijają się nią, zupełnie oficjalnie.

Krasnale dworcowe

Mamy tutaj trzy różne krasnale: jeden z nich siedzi na ogromnej walizce (ciekawe co on tam ma w środku) i czeka na swój pociąg. Drugi leży na trawie być może dopiero planuje jakąś podróż. Trzeci natomiast pędzi co sił w nogach z walizką, by zdążyć na odjeżdżający za chwilę pociąg.

Kapitańskie Bliźniaki

Nerida i Wiktoria – krasnale wzięły swe imiona od nazw dwóch parostatków kursujących w sezonie po Odrze. Spotkacie je na ich pokładzie. Ponieważ są bliźniakami, nie tylko wyglądają tak samo, ale i oba są kapitanami swoich jednostek. Dzierżą w rękach ster i pilnują, by turyści nie wychylali się zbytnio za burtę. Lubią też śpiewać, dlatego też często można usłyszeć, jak po wodzie niesie się melodia piosenki „Kapitańskie tango”.

Hipoczyściciel

Wrocławskie ZOO doczekało się nowego mieszkańca. Tym razem nie jest to lwiątko czy tygrysiątko, ale…krasnal. W przeciwieństwie do innych lokatorów to nie o niego trzeba dbać, lecz to on pomaga zajmować się zwierzętami. Szczególnie upodobał sobie hipopotamy.

Barduś

Jego imię nawiązuje do niezwykłej postaci, o której Barduś przypomina wszystkim, którzy go zobaczą. Tym kimś jest Jacek Kaczmarski, przy którego ulicy zasiada zwykle Barduś.

To już koniec. Jaka szkoda. Jest jeszcze tyle do zobaczenia we Wrocławiu. Może kiedyś jeszcze raz...Teraz możemy tylko powspominać wspólnie spędzone chwile na zdjęciach.

To wszystko dzięki pracy naszej nieocenionej koleżanki Mai Skolimowskiej. Dziękujemy Ci Maju bardzo.